W poniedziałek podwórko szkolne zapełniło się stoiskami. Uczniowie w kilkuosobowych grupach zakładali swoje firmy i oferowali towary, by zebrać na wspólne konto klasy jak najwięcej złotych szkolnych. W zabawie obowiązywała rotacja stanowisk – sprzedawcy stawali się też klientami. Niejeden połknął bakcyla biznesu.
Upał sprzyjał popytowi na orzeźwiające lemoniady i owocowe koktajle. Łasuchy cieszyły się na samą myśl o kupnie pysznych pączków, ciasteczek, ciast, naleśników. Stoisko z popcornem i watą cukrową było oblegane najdłużej, i to przez najmłodszych. Dziewczęta chętnie odwiedzały salony piękności, składały zamówienia na ręcznie robione bransoletki. Natomiast chłopcy rywalizowali w strzelaniu, rzutach do celu czy w grze wideo. Można też było skorzystać z usług szkolnej poczty albo zapłacić za umycie roweru.
Celem zabawy było uczenie się podstaw handlu, doskonalenie umiejętności współpracy i porozumiewania się. Wiadomo bowiem, że kupujący nabywa towar, a sprzedawca upłynnia go po cenie, na którą obie strony muszą się zgodzić.
Być może w przyszłym roku na szkolny rynek zostaną wprowadzone prawdziwe pieniądze po to, by wesprzeć szczytny cel.